piątek, 8 listopada 2013

"Książę Mgły"

Tytuł: Książę Mgły
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA
"Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Zamieszkuje w domu należącym niegdyś do rodziny Fleischmannów, których dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy; nocą w ogrodzie Max widzi posągi artystów cyrkowych. Dzieci poznają kilkunastoletniego Ronalda, od którego usłyszą różne ciekawostki o miasteczku i o zatopionym pod koniec wojny statku. Poznają również dziadka Ronalda, latarnika Victora Kraya. To on opowie im o złym czarowniku, Księciu Mgły, który gotów jest spełnić każde życzenie lub każdą prośbę, ale w zamian żąda bardzo wiele.Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, niebawem okazuje się zatrważającą prawdą."

Książka wpadła mi w oko, podczas przechadzania się po miejskiej bibliotece. Jakoś tak wyszło, że nie była wypożyczona, co mnie niezmiernie zdziwiło, bo zwykle pozycje pana Zafóna są licznie okupywane :). Tak więc wyszłam stamtąd rozradowana, z "Księciem Mgły" w ręce.

Akcja książki rozgrywa się w niewielkiej osadzie rybackiej, położonej na wybrzeżu Atlantyku, w której praktycznie nic ciekawego się nie dzieje. Oczywiście, jak łatwo się domyśleć, są to tylko pozory, które mają chociaż chwilowo skutecznie przesłonić tę prawdziwą i niebezpieczną stronę maleńkiej wioski. Muszę przyznać, że autor ciekawie rozplanował tę akcję. Mimo, że pozycja ta ma około 200 stron, to same wydarzenia rozgrywają się na przełomie około 2 tygodni. Był to niesamowicie udany zabieg, przynajmniej w przypadku tej lektury, dzięki któremu miło, szybko i przyjemnie się ją czytało. Samo tempo akcji, również było niezwykle zawrotne. Jak zapewne wiecie, ja właśnie takie uwielbiam i tym razem również mi się podobało. Wydarzenia następowały jedno po drugim, wątki rozwijały się stopniowo, wszystko było starannie zaplanowane. Można też zauważyć, że autor "Księcia Mgły" ma słabość do porównań i metafor, które często się tu pojawiały. Ogromne brawa należą się również za dobre wyczucie czasu powieści - myślę, że gdyby pan Zafón zdecydował się na umieszczenie bohaterów i miejsca akcji w czasie współczesnym, zabrakłoby całego charakteru i tajemniczości, jakie nosi w sobie ta pozycja. Nie wolno też zapomnieć o barwnych, pełnych epitetów opisach, które, coś mi się zdaje, są wizytówką autora. Nie mogę jednak stwierdzić tego na pewno, jest to bowiem moje pierwsze spotkanie z pozycją tego pana.

"W tej samej chwili pod ich stopami rozległ się metaliczny łoskot. Wszyscy spojrzeli po sobie.
- Wasz ojciec w akcji - mruknęła Andrea carver, dopijając kawę."

Bohaterowie byli wykreowani naprawdę niezwykle. Nie od pierwszego momentu dowiedziałam się o nich wszystkiego, co w sumie tylko wzmagało potrzebę przewracania kolejnych kartek. Cechy każdego z nich są rozwijane stopniowo, co miało wpływ na akcję, w większości, pozytywnie. Max, który nie wiem dlaczego, ale podejrzanie przypominał mi Felixa z serii pana Kosika, był chyba moją ulubioną postacią. Wiecznie czegoś poszukiwał, był dociekliwy, dokładny, ale i sprytny oraz niezwykle bystry. Polubiłam go zwłaszcza za wrodzoną nieustraszoność i chęć odkrywania wszystkiego co tylko mu się natoczyło. Nie ważne, czy było to potrzebne, czy nie :). Alicja również stała się dla mnie niesamowitą bohaterką. Miała zadziorny i dowcipny charakter, przez co mogliśmy doszukać się w lekturze paru śmieszniejszych scen z jej udziałem. Z najmłodszą z rodzeństwa, Iriną, możemy spędzić naprawdę niewiele czasu, jako, że dzieje się takie pewne wydarzenie, którego na razie nie będę Wam zdradzać :D. Wydawała mi się ona jednak rezolutną, chociaż chwilami nieco zbyt naiwną dziewczynką. Ostatnią postacią, o której warto powiedzieć parę słów jest Roland. Zupełnie nie spodziewałam się za strony autora takiego zwrotu akcji, który miał miejsce pod koniec książki i do głębi mną wstrząsnął. Tego z kolei chłopaka ceniłam za odwagę, brawurę, ale i prostotę, jaką się odznaczał.

"- Maksie, skończ z pająkami, zanim wybuchnie wojna - poprosił Maximilian Carver zmęczonym głosem.
- Mam je zabić, czy tylko postraszyć? Mogę im na przykład powykręcać nóżki - zaproponował Max.
- Dosyć już - ucięła matka."

Lektura zdecydowanie polecam wszystkim, którzy lubią fantasy i nieco horroru w jednym. Z pozoru, jest to tylko lekka, nie zobowiązująca książka, gdzieś tam jednak dogłębnie można doszukać się ukrytego motywu - bo przecież wszystko ma swoją cenę, prawda? Właśnie to chciał nam pokazać autor, obrazując to pod postacią przyjemnej książki, którą miło się czyta zawsze i wszędzie.

Książka zasługuje na ocenę 10/10 i 10 gwiazdek:
★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★  ★
________________________________________________________________________________


Książka bierze udział w wyzwaniu "Czytam fantastykę" :)

4 komentarze:

  1. Hmm...z opisu, fabuła przypomina mi trochę "Światła września", ale z chęcią sięgnę i po tę książę pana Zafóna, którego jestem wielką fanką, ale jego najlepsza jak dotąd książka to moim zdaniem "Cień wiatru", który serdecznie Ci polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Zafona. Czytałam prawie wszystkie jego powieści, jakie zostały u nas wydane (oprócz "Więźnia nieba"). To jeden z moich ulubionych pisarzy :)
    ps. recenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem , bardzo ciekawa tej książki , muszę wypożyczyć = ) .
    + lublins.blogspot.com . Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Zafona. Uwielbiam to w jaki sposób pisze. Czytałam wszystkie jego książki. I każda mnie zachwyciła :-D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)